Szukaj na tym blogu

wtorek, 10 maja 2016

Poniedziałkowa productivity

Rano nie umyłam włosów. Stwierdziłam, że będzie szybciej wyjść do pracy z brudnymi. Oczywiście w efekcie niemycie zajęło mi więcej czasu niż mycie. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze w przedpokoju, żałośnie westchnęłam, wróciłam do łazienki i zaczęłam zdejmować 5 wsuwek, 2 spinki typu klips i jedną gumkę (5 minut). Włosy, na których tydzień temu pojawiła się eksperymentalna trwała, przypominały fryzurę ośmiornicy z syrenki Arielki. Kiepsko (10 minut). Nałożyłam na nie tonę talku do pupy dla niemowląt (ponieważ zanim urodził się suchy szampon, dokładnie tak samo działał talk) i znowu stworzyłam fryzurę niby od niechcenia, ale już z mniejszą ilością dodatków. Nadal żałośnie. Więcej talku, pomoc szczotki superergonomicznejzangliidokupieniatylkowrossmanie (10 minut). Ciągle żałośnie, ale postanowiłam wrócić do przedpokoju i już nie patrzeć w lustro, hihi (5 minut). Tylko 30 minut spóźnienia do pracy dzięki niemyciu włosów! Weszłam do biura, przy okazji sikania sprawdziłam, jak prezentuje się ostateczna wersja fryzury. Nadal żałośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz